poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Green Coffee

Green Coffee w centrum Warszawy, to takie miejsce, w którym możecie mnie spotkać w weekendy siedzącą za stosem gazet, z książką lub w towarzystwie przyjaciół i znajomych. To mój kawowy raj. Tu czuję się jak obywatelka świata czerpiąca radość z przebywania z ludźmi, których nie znam. Niektórzy wpadają tu na chwilę, a czasem zostają na lata. Bywają tu przyjezdni czekający na pociąg, wracający z kina, albo oczarowani zapachem świeżo upieczonych muffinów z kawałkami czekolady. Tu przesiadują pisarze znajdujący inspirację w szumie rozmów, fotograficy przed sesją i PR-owcy zafascynowani energią tego miejsca. Są tu zakochani, którzy dopiero się poznają oraz pary z długim stażem i tradycją sobotnich poranków. Tu jest przestrzeń otwarta gdy budzą się pierwiosnki i zamknięta by dać nam ciepło gdy stawiamy kołnierze w ochronie przed wiatrem i kiedy marzymy o kolejnej wiośnie... Bywa, że tu kończą się nasze złudzenia i rodzą się marzenia, które prowadzą nas daleko, daleko... np. tam, gdzie kawa rośnie na zboczach gór. Jeśli kawa smakuje świetnie w centrum Warszawy, to po co jechać na drugi koniec świata np. do Meksyku? I jeśli w Meksyku kawa rośnie na miejscu, to po co przyjeżdżać do Polski? Te pytania zadałam sobie jesienią 2008 roku popijając latte w Green Coffee, gdy narodził się pomysł na film o ludziach, którzy zostawili swój dom żeby odkryć lub odnaleźć go na nowo w innej części świata: film o Meksykanach w Warszawie i Polakach w mieście Meksyk.

                                          fot. Kuba Kiljan: www.kubakiljan.com

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Café del sur

Café del Sur, to takie miejsce przy parku w kolorze zielonym. To pierwszy dzień w moim nowym meksykańskim domu. To zapach doskonałej kawy i ciasta cytrynowego i niepośpieszne rozmowy. To przyjaźnie uśmiechnięci chłopcy obsługujący spotykających się tu ludzi. To słońce w cieniu i kwiaciarnia na rogu. Paryż, Rzym, Meksyk, a może Warszawa? Sport na ekranie, muzyka świata i gazety o poranku. Bardzo blisko mieszka człowiek, który dzieli się ze mną doświadczeniem życia w tym obcym nadal dla mnie kraju. Ponad 30 lat mojego pośpiesznego oddechu, to jego 30 budowania teatru w pełnym, nie raz męczącym słońcu. Zostawia mi gazety i wycinki, które mają rozwiązać moje dylematy i odpowiedzieć na zbyt dużą ilość pytań, jakie zadaję. Moja wdzięczność, to wspólne rozmowy, pieczenie ciasteczek i uśmiech, który podarowuję. To mój pierwszy bohater z Meksyku – jeden z trzynastu, którzy stali się przewodnikami w tej podróży za ocean i jeden z 26, którzy opowiedzieli mi jak żyją w dwóch światach. I tu zaczyna się moja opowieść o domach w Meksyku i w Warszawie, jakie odkrywam.